Immagini
ContribuisciRecensioni
Contribuisci feedbackSuper wyżerka, coś innego : warto było poznać ten smak.
Klimatyczny fastfood rodem z prl. Podobnie wystroj lokalu. Moim zdaniem najlepszy pasztecik w Szcecinie. Nalezy sprobowac kilku rodzajow nadzien bo kazdemu pasuje inne. Ja najbardziej lubie tradycyjne miesne.
No tak, być w Szczecinie i nie zjeść pasztecika? Toż wstyd się przyznać... Bywałem tu w słusznie minionej epoce i prawie nic się nie zmieniło, a przede wszystkim smak onego przysmaku. Z lubością wracam i do tego z kapustą i grzybami, i do tego z mięsem, i do tego z pieczarkami i serem. Do tego niezawodny barszczyk i jest supcio. To nas zadowala i nic innego. I dlatego do hotelu warto wziąć po kilka, może i wystarczy na rano? Wystrój jakby wypiękniał, zrobił się bardziej europejski, no i obsługa chyba bardziej pogodna, przyjazna. Wpisanie pasztecików na unijną listę wyrobów regionalnych i tradycyjnych należy uznać za ukoronowanie tradycji polskiego Szczecina. Teraz 70-lecie obchodzą dumnie instytucje i organizacje, w tym Społem, zasłużone dla wskrzeszenie polskiego życia i słowiańskiego ducha na tych ziemiach, jak mówił święty Jan XXIII po wiekach odzyskanych .
Pasztecik to w Szczecinie swoiste must eat, a bar Pasztecik to nie tylko szczecinskie must eat, ale i must see. Dziwne, ale niektorze szczecinianie nie maja swiadomosci, ze paszteciki to wyrob miejscowy i niestety taki warszawiak jak ja nie ma wyboru i zeby zjesc paszteciki musi wyruszyc az ponad 500 km na polnocny zachod. Ale moze to i dobrze, ze nawet w dobie globalizacji sa nadal produkty, po ktore trzeba pojechac bardzo daleko. Dla niepowtarzalnosci smaku i podtrzymania rozumienia sentymentu moze i powinno sie podtrzymywac takie status quo. Paszteciki to wyrob wpisany na liste produktow regionalnych z dlugoletnia tradycja. Ja odkad pamietam przyjezdzajac na wakacje w okolice Szczecina, musialem zaliczyc paszteciki to byl swoisty obowiazkowy punkt programu. Nawet w krotkiej przerwie pomiedzy pociagiem a pekaesem musial sie znalezc czas, by skoczyc na paszteciki lub przynajmniej kupic kilka na dalsza droge. Byc w Szczecinie i nie zjesc pasztecika z barszczem, to jakby w ogole nie byc w Szczecinie. Zjesc pasztecik w Szczecinie to zakochac sie w tym miescie wiem pisze jak potluczony, ale mam to miasto i paszteciki gleboko w sercu i zawsze usmiecham sie na sama mysl, gdy wiem, ze tu wroce i skosztuje ponownie pasztecika, ktory trwa mimo zmiennej rzeczywistosci i nie traci niczego w swoim smaku. W barze Pasztecik czas jakby sie zatrzymal. Wystroj niemal niezmieniony od czasow peerelu. Bar powstal w roku 1969 i bardzo dobrze, ze to nadal widac, ze udalo sie ominac wszelkie ulepszenia i modernizacje dzieki temu mozna poczuc klimat starych peerelowskich barow. Czesc wyposazenia zdaje sie trwac tu od poczatku: stolki zatopione w podlodze z malych plytek, dlugi stol z metalowymi siedziskami, na scianach mozaika. Atmosfera niepowtarzalna i dzis juz bardzo rzadka. Co do smaku: niby to jest kawalek drozdzowej bulki z miesnym nadzieniem w srodku, a jednak to male cos bardzo cieszy kubki smakowe. Ciasto jest chrupiace z zewnatrz, w srodku lekko ciagnace, farsz miesny bardzo dobrze doprawiony, leciutko pikantny. W ofercie takze nowsze wersje pasztecika: z pieczarkami, kapusta, jajkiem. Mimo sceptycyzmu sprobowalem tegobz nadzieniem pieczarkowym i z kapusta. Oba bardzo smaczne, co bylo dla mnie zaskakujace, bo nie dawalem km wielkich szans. Probujac byc obiektywnym, musze dodac, ze spora czesc mojej maksymalnej oceny wynika z sentymentu, ale co zrobic, ze jedzenie to nie tylko sam smak, ale i wspomnienia, radosc wywolywana skojarzeniami, jakies poklatkowe obrazy uruchamiane w pamieci. Pasztecik to nie jest nie wiadomo jakie przezycie kulinarne, ale nie o to tu chodzi. Pasztecik, a i bar Pasztecik jako taki to czesc lat osiemdziesiatych (te jeszcze pamietam), ktora ma w sobie jakis niesamowity ciezar gatunkowy, ze tak to nazwe, czasu peerelu. Niezaleznie od oceny tamtego okresu otwiera on dla mnie w glowie jakas szufladke z napisem szczescie i radosc smarkacza . Wtedy tak niewiele trzeba bylo do szczescia. Dzis zreszta, jak sie okazuje, mi tez niewiele bylo trzeba do szczescia: wystarczylo odwiedzic bar Pasztecik.
Najlepsze paszteciki na świecie! Wystrój wnętrza niezmienny od lat. Ale to plus. Jadałem tu w latach osiemdziesiątych XXw. Jadam też i dzisiaj