Immagini
ContribuisciRecensioni
Contribuisci feedbackBuñuel kusił mnie odkąd przeprowadziłem się na Saską. Potykacz z ładny logo i menu pełnym ciekawych pozycji zachęca, by zejść z Walecznych do schowanego z tyłu budynku wejścia. Lokal zajmuje całe piętro w (jak to się dziś ładnie mówi modernistycznym pawilonie. Od początku dbają o klimat, witają nas stare pianino, przetwory i świeczniki z butelek po winie. Wystrój kupuję w pełni: kolory są świetnie dobrane, podłogę zdobią wzory nawiązujące do korków po winie, nie zabrakło też hiszpańskiej specjalności pięknych kafelków. Estetyczna gwiazdą wieczoru był jednak pojemnik na ocet i oliwę, cudeńko! Ad rem. Na przystawki wjechały klasyczna tortilla de patatas (10 złotych podana z kawałkami grillowanej papryki oraz pikantnym sosem oraz zupa kastylijska (16 złotych z kawałkami różnych mięs, jajkiem i chlebem. Obie przystawki były na wysokim poziomie: zupa przeszła świetnie smakami znajdujących się w niej szynek, a tortilla miała idealną konsystencję, była zadziwiająco lekka jak na tłuste danie z ziemniaków i doskonale smakowała z dodanym sosem. Punktem kulminacyjnym wieczoru był jednak antrykot z byka, którego surowe kawałki smaży się samodzielnie na gorącej kamiennej płycie. Z dodatkiem ciepłego sosu i grillowanych warzyw (70 złotych za porcje dla dwojga niebo w gębie! Mięso było doskonałej jakości, a sposób przygotowania gwarantuje, że każdy przyrządzi je sobie według preferencji, lecz zawsze pozostanie soczyste. Chciałem Bunuelowi dać 4,5 gwiazdki, ale niestety globalną ocenę muszę obniżyć z powodu braku deserów (a Hiszpania też ma tu wiele do zaoferowania! i trochę bezwładnej obsługi. Kelner, rodowity Hiszpan, był miły, ale pewnie gdybym nie znał języka, to bym się nie dogadał. No i niespecjalnie umiał cokolwiek powiedzieć o karcie czy robiącej wrażenie palecie win. PS. Zaufam, jeśli będą się chwalić, że korzystają z pieca opalanego drewnem polana zgromadzone w piwnicy mówią same za siebie!
Druga wizyta nie rozczarowała. Moje zdanie jest wciąż takie samo. Koncept oryginalny, nie ma takich w Warszawie, lecz potrzeba im po prostu więcej wizyt i marketingu szeptanego. Jak zwykle przywitał Nas szef kuchni, co prawda dla jednych to, że nie za bardzo jest jak się z nim dogadać stanowi problem a dla innych właśnie tworzy klimat. Miejsce polecam dla mięsożerców, choć za pierwszym razem jedliśmy Paella z kurczakiem. Tym razem same mięsiwa. Warto przyjść wiekszą grupą i poczuć się jak na prowincji Hiszpanii, to chyba tłumaczy w zupełności niezobowiązujący klimat i bez nadęcia same jedzenie i podanie. Miejsce jest wg. mnie tak specyficzne, że albo się podoba, albo nie, warto wyrazić swoja opinię. A uwaga obsługa też nie za bardzo kuma po polsku, ale karta jest przetłumaczona :
Wnętrze dosyć surowe, ale ciekawe poprzez grę kolorów na ścianach i elementów wykończenia (płytek ceramicznych, desek na podłodze, kinkietów). Dużo przestrzeni i w ciągu dnia bardzo jasno. Byłem w niedzielę około 12.30 13.00 i poza dwiema osobami, które były chyba znajomymi właścicieli, nie było nikogo. Menu niezbyt długie, ale jak dla restauracji na początkowym etapie wystarczające, zwłaszcza, że niektórych dań i tak nie było. Obsługa (kelnerka) bardzo się stara. Próbowaliśmy: zupę kastylijską dobra, chociaż dosyć tłusta i niezbyt gorąca, wydawała się również odrobinę za wodnista. Jajko za to ścięło się idealnie i stanowiło dobre uzupełnienie drobno pokrojonej szynki i kiełbasek. krem z pieczarek bardzo dobry, chociaż również nie był gorący ragout wołowy mięso bardzo dobre, miękkie, sos z dodatkiem marchewki w plasterkach i zielonego groszku. Dodatkiem było kilka plasterków ziemniaków i papryki. Dla mnie całość była za tłusta, ociekała oliwą/olejem... gulasz w sosie pomidorowym dosyć słodki sos pomidorowy, przesiąknięty tłuszczem, mięso dobre, miękkie.
Przemiła obsługa młody kelner z Hiszpanii, pomimo że nie zna języka polskiego świetnie sobie radził w rozmowie z klientem. Jedliśmy danie szefa mięso na kamieniu. Wołowina była świeża i soczysta i do tego grillowane warzywa, przystawki karczochy w sosie szafranowym i zupa kastilijska również wyśmienite. jako gratis dostaliśmy lokalne piwo Estrella taki polski lech czy tyskie ale smaczne. ogólnie polecam to miejsce. cicho, spokojnie jeszcze nie odkryte a jedzenie bardzo dobre.
Wczoraj ze znajomymi odwiedziłam nowootwartą restaurację Bunuel. Widać, że restauracja istnieje od niedawna i jest w trakcie rozwoju. Wnętrze surowe, ale fajne elementy, nadają charakteru. Karta na razie uboga i jeżeli nie zna się hiszpańskiej kuchni, trochę trudno się zorientować, ale kelnerka z przemiłym uśmiechem chętnie opowiada o serwowanych tutaj daniach. Zaczęliśmy od przystawki i dobrego piwa, a oprócz tego dostaliśmy marynowane karczochy, nadziewane anchois w prezencie od kuchni. Jako danie główne zamówiliśmy paelle, którą kelnerka przyniosła na dużej, gorącej patelni. Do tego wspaniałe czerwone wino, które nam tak zasmakowało, że wypiliśmy całą butelkę. Na deser polecono nam biszkopt z kremem czekoladowym, bitą śmietaną i polany sosem jajecznym. Wszystko było bardzo smaczne, choć porcje mogłyby być odrobinę większe i ładniej podane. Brakowało mi trochę np. lemoniady lub innego napoju własnej roboty. Te niewielkie minusy rekompensuje bardzo miła obsługa. Generalnie jedzenie, piwo i wino pyszne, a ceny przystępne. Wyszliśmy zadowoleni i na pewno wkrótce tam wrócimy.